Już początek przedstawienia zawiera w sobie jego całość. Wydobywa to, co dla {#os#1115}Jarockiego{/#} w "Ślubie" jest ważne. Ustawia nasz odbiór. "Ślub" w Starym Teatrze rozpoczyna się świetnie. Najpierw w ciszy rozlega się szmer pospiesznie rozsuwanej kurtyny. Delikatnie kołaczą przesuwające się na drucie kółeczka. Henryk stoi nieruchomo niemal na krawędzi proscenium, tuż przy widowni. Jest odwrócony tyłem. Druga kurtyna, czarny ekran wypełniający okno sceny, unosi się bardzo wolno, zbyt wolno i już całkiem bezszelestnie. Mimowolnie wstrzymujemy oddech. Ta chwila stężonego oczekiwania, wzmocnione doznanie teatralności, tworzy dla spektaklu ramę "teatru w teatrze", ale jest zarazem obrazem wewnętrznego napięcia Henryka. Wraz z podniesieniem zasłony napięcie nie zostaje rozładowane. Zgęszczone oczekiwanie trafia w próżnię, nie znajduje dla siebie żadnego obiektu. Scena jest bowiem zupełnie pusta, jednolicie czarna i pozbawiona wyraźnych gra
Tytuł oryginalny
Dotkliwość
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr