Łotysz Alvis Hermanis ma już kultowy status w Polsce i Europie. Fascynuje prostota jego reżyserskiego języka i intuicja w wynajdywaniu scenicznych rozwiązań dla książek i tematów z pozoru dla teatru niemożliwych. Zrealizowani w Schauspielhaus w Zurychu "Ojcowie" byli wydarzeniem łódzkiego Festiwalu Dialogu Czterech Kultur - pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku.
Przez prawie trzy godziny zostaliśmy uwięzieni wewnątrz trzech zwykłych rodzinnych opowieści. W uwerturze do spektaklu aktor łotewski (Gundars Abolinis) i niemiecki (Oliver Stokovski) pokazują widzom makiety swoich teatralnych garderób. Mówią o tremie, treningu, talencie. Pojawia się pytanie, co to znaczy "być na scenie", jak grać rzeczy niemożliwe. I nagle, wraz z trzecim bohaterem, naturszczykiem (łotewski Rosjanin, malarz i fotografik Juris Baratinskis), pojawia się temat ojca. Bo to też jest rola, którą trzeba dobrze zagrać. Hermanis chce pokazać spektakl, jaki każdego dnia odgrywają przed sobą ojciec i syn. Więc trzech mężczyzn na scenie zaczyna po kolei opowiadać o swoich rodzicach. Teatralni maszyniści zapełniają scenę namalowanymi na blejtramach portretami ojców aktorów. Wnoszą powiększone zdjęcia rodzinne, fotografie z urlopu, z pracy, z najróżniejszych uroczystości. Powstaje wrażenie przeglądania rodzinnego albumu, słuchania