EN

10.07.2008 Wersja do druku

"Szkoła żon" dla teatru telewizji

Muszę przyznać, że coraz bardziej fascynuje mnie specyfika reżyserowania sztuk w TV. Widać wyraźnie, że zawód reżysera telewizyjnego jest inny niż w teatrze. Coraz więcej tych różnic. Wszystko trzeba przygotować na ten jeden dzień - kręcenia. Mieć w głowie ruch kamery. I ta pewność, co ja będę wtedy widział. Nie grać wszystkim, wiedzieć! - opowiada Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Rzadko można Pana zobaczyć przy takich ostrych przygotowaniach telewizyjnych... Czyżby to było ćwiczenie się w nowej specjalności? Dawniej teatr telewizji to była specjalność Krakowa, a dziś? Ostatni telewizyjny teatr, realizowany siłami naszego miasta, to "Volpone", w którym grałem. Trzy lata temu... I teraz jest wreszcie następny raz! Tym razem przygotowuję, i reżysersko, i aktorsko, Molierowską "Szkołę żon". Muszę przyznać, że coraz bardziej fascynuje mnie specyfika reżyserowania sztuk w TV. Właściwie nie ma prób, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Wszystko omawia się z działem produkcji. Np. na tę scenę potrzebuję dwie próby... na tę tylko jedną... Robią plan, sprawdzają, kiedy akurat aktorzy mogą przyjść. Widać wyraźnie, że zawód reżysera telewizyjnego jest inny niż w teatrze. Coraz więcej tych różnic. Wszystko trzeba przygotować na ten jeden dzień - kręcenia. Mieć w głowie ruch kamery. I ta pewność, co ja będę wtedy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Szkoła żon" dla teatru telewizji

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Krakowska nr 155/04.07.08

Autor:

Wysłuchała: Maria Malatyńska

Data:

10.07.2008

Realizacje repertuarowe