EN

4.06.2008 Wersja do druku

Publiczność nie wzywa policji?

Wierzę, że wykazana przez teatr autoironia nie jest jedynie moją nadinterpretacją, ale rzeczywistym dystansem wyrażonym w przedrzeźnianiu pompatycznego aktorstwa, scenografii przypominającą swą estetyką kolorowankę i łopatologii, która cechuje wiele przedstawień Nowego - o spektaklu "Romanca" w reż. Edwarda Żentary w Nowym Teatrze w Słupsku pisze Dorota Kowalkowska z Nowej Siły Krytycznej.

W teatrze, inaczej niż w polityce, wywołać aferę nie jest łatwo. O skandal obyczajowy, którego autorem i siłą napędową nie byłyby media, jeszcze trudniej. Tym bardziej, zjawiskiem z pogranicza fantastyki zdawało mi się do niedawna oglądanie bójek słownych i fizycznej szamotaniny między widownią a aktorami. Właśnie - zdawało, bo z takiego naiwnego przeświadczenia wyprowadziła mnie ostatnia premiera Nowego Teatru w Słupsku. Spektakl, który, z pewnych względów, można by uznać za najważniejsze przedstawienie w czteroletniej historii tej instytucji. "Romanca" w reż. Edwarda Żentary to jedna z tych opowieści, jakie słupska publiczność przyjmuje z największą aprobatą, czyli miłosna historia w kostiumie, stylizowana na osiemnastowieczną sielankę. Lorenzo (Marcel Wiercichowski), włoski szlachcic, walczy o serce pięknej Bianki (Izabela Czajkowska) zakochanej w nieobecnym Euzebio. Zaczyna od patetycznego monologu skierowanego do Boga, któremu powie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Dorota Kowalkowska

Data:

04.06.2008

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe