EN

28.05.2008 Wersja do druku

Uduś w końcu, bo wyjdziemy

"Otello" w reż. Agnieszki Olsten w Teatrae Narodowym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Kiedy następuje kulminacyjny punkt programu, czyli scena duszenia Desdemony, na widownię powraca ożywienie i pogodny nastrój. No bo gdy Otello udusi Desdemonę, kończy się wreszcie ten beznadziejnie marny spektakl, o czym marzymy (a ja na pewno) już od pierwszych scen przedstawienia "Otella" firmowanego przez Teatr Narodowy. Tymczasem okazuje się, że nasza radość jest przedwczesna. Jerzy Radziwiłowicz - Otello, tak łatwo nie opuści sceny. Jak każdy aktor lubi, kiedy wszystkie oczy są skierowane na niego. Dusi zatem małżonkę na raty. Trochę podusi, podusi i przestaje. Robi miny i rozciąga scenę niemiłosiernie. I gdy już wydaje się nam, że urodziwa Agnieszka Warchulska - Desdemona, "dychać" przestała, biedaczka nagle szturcha łokciem Radziwiłowicza, by radykalnie dokończył dzieła, bo widzi, że widzowie tracą cierpliwość i zaczną wychodzić. Po kompromitującej porażce "Nory" Ibsena na tej samej scenie i w tej samej reżyserii, w żaden logiczny

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uduś w końcu, bo wyjdziemy

Źródło:

Materiał nadesłany

Nasz Dziennik nr 123

Autor:

Temida Stankiewicz-Podhorecka

Data:

28.05.2008

Realizacje repertuarowe