- Nie podoba mi się ponury, interwencyjny ton, w jaki wpadł dzisiejszy teatr polityczny - mówi Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie w rozmowie z Joanną Derkaczew w Notatniku Teatralnym.
Joanna Derkaczew: Przypomniałeś w tekście Dwa teatry z "Krytyki Politycznej" sprawę z Robertem Bolestą i jego tekst, który został zinterpretowany jako manifest. Wierzysz jeszcze w manifesty? Maciej Nowak: Wszystkie gesty w obrębie życia artystycznego i publicznego już były. Nie szukam nowości czy ich zakwestionowania, tylko staram się nimi posługiwać. Skoro kultura przez tyle lat wykorzystywała te narzędzia, dlaczego nie miałaby ich wykorzystywać dalej? Oczywiście, teraz mamy czas aideologiczny i wszelkich tego typu gestów najczęściej się unika. Trudniej pisać manifesty, ale są one potrzebne. Pomagają mi porządkować świat. I chociaż wiem, że są niemodne, ciągle się w to pakuję. J.D.: Napisałbyś kolejny? M.N.: Ten napisałem stosunkowo niedawno, więc najwyżej doprecyzowałbym pewne kwestie. Ale z pewnością teksty omawiające jakieś inne obszary życia teatralnego w najbliższym czasie powstaną. J.D.: Jak bardzo inne? M.N.: Piszę teraz wstęp