- Część publiczności jest kompletnie przerażona, część zachwycona i po spektaklu bije brawa na stojąco - o "Makbecie" w reż. Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Jaracza w Łodzi, opowiadają IRENEUSZ CZOP i KAMILA SAMMLER.
"Makbet" Williama Szekspira, tragedia sprzed niemal czterech wieków, do dzisiaj zachowuje aktualność, o czym przekonaliśmy się na łódzkiej premierze tej sztuki 5 kwietnia w Teatrze im. Jaracza. Spektakl w reżyserii Mariusza Grzegorzka jest bardzo przejmujący i osobisty, ale jednocześnie zbyt oddalony od pewnych faktów dramaturgicznych podanych przez autora. Reżyser skupił się na własnym, współczesnym odczytaniu legendarnego dzieła, może dlatego jest główna postać dramatu - Makbet, fantastycznie zagrany przez jednego z najlepszych aktorów szekspirowskich w kraju, Ireneusza Czopa, ale nie ma on partnerki w osobie Lady Makbet (przesadnie wyciszona, a momentami wręcz bezbarwna Ewa Wiśniewska-Audykowska). Nie ma też partnerów w pozostałych postaciach, których odtwórcy bardziej są statystami aniżeli aktorami. Za wyjątkiem kapitalnych trzech Wiedźm (Grażyna Walasek, Dorota Kiełkowicz, Justyna Wasilewska) i robiącej piorunujące wrażenie ich władczyni He