Poruszający monodram Krystyny Kofty "Lewa, wspomnienie prawej" na Poniedziałkowej Scenie Węgliszka. Razem z Teresą Stępień-Nowicką przemierzamy zimne korytarze centrum onkologii, oglądamy łyse głowy chorych na białaczkę dzieci i drżymy na myśl o ludziach umierających na oddziałach - o spektaklu w reżyserii Tomasza Obary pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.
W tle delikatny smooth jazz. Blondynka ubrana w kolorowy dres gimnastykuje się w domowym zaciszu. Włosy związane niedbale, na twarzy uśmiech. Prawa ręka wystrzela w górę, lewa noga pewnie odchyla się w bok, kilka energicznych przysiadów, beztroskich skoków przez skakankę. Gotowe. Po chwili siedzi wtulona w poły białego szlafroka. Przygładzona fryzura, poważna mina. W oddali drażniąca melodia. Wyczuła guzek w piersi. Myślała naiwnie, że to pięknie wyrobiony na siłowni mięsień. Przez trzy miesiące beztroskiego życia pozwoliła mu urosnąć. Rak? Ją - silną, zdrową, zadbaną pisarkę miałoby dopaść takie świństwo? Pewnie że mogło. Przecież to banał - nowotwór nie stosuje taryfy ulgowej. A jak już przywali, to z grubej rury - niech będzie to... no... na przykład rak zrazikowy - nie do końca zbadany, złośliwy, zwiastujący drastyczne etapy leczenia. Nie chciało jej się pójść na badanie. Zaniedbała to - musi to sobie powiedzieć otwarcie. Z