EN

3.04.2008 Wersja do druku

I ja tam byłam...

Spektakl poprzedzały etiudy pląsającej młodzieży przed teatrem. Zaś w drzwiach witał wchodzących pan Robert Czechowski w czarnym smokingu oraz pąsową różą w butonierce. Obok dyrektora kierownik literacki, Wojciech Śmigielski. Brak smokingu nadrabiał czerwoną krawatką. Kolor ten okazał się tego wieczoru bardzo a propos. Bo również na scenie czerwieni było jak w jakiej katowni... - wrażenia z pierwszej premiery sezonu w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze spisuje Snobka w Gazecie Lubuskiej.

Długo kazał nam pan dyrektor Czechowski czekać na swoją pierwszą premierę w Lubuskim Teatrze. Ale warto było uzbroić się w cierpliwość. Bo jego inscenizacja umoralniającego prawie kryminału Friedricha Dürrenmatta "Wizyta starszej pani" jest wydarzeniem artystycznym. Mimo że twa aż trzy godziny, czyli zbyt długo jak na wytrzymałość dzisiejszego "pospiesznego" widza. A trwa długo ponieważ aż pęka od rozmaitych pomysłów. Nawet z pięknie chodzącą na czworakach centkowaną panterą. I gdyby aktorzy stawali także na rzęsach wcale by mnie to nie zdziwiło... Czy z czegoś można było zrezygnować, nie mnie osądzać. Niech reżysera szarpią teraz recenzenci. Jak to oni... Spektakl poprzedzały etiudy pląsającej młodzieży przed teatrem. Zaś w drzwiach witał wchodzących pan Robert Czechowski w czarnym smokingu oraz pąsową różą w butonierce. Obok dyrektora kierownik literacki, Wojciech Śmigielski. Brak smokingu nadrabiał czerwoną krawatką. Kol

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

I ja tam byłam...

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Lubuska nr 77/1.04.

Autor:

Snobka

Data:

03.04.2008

Realizacje repertuarowe