EN

28.01.2008 Wersja do druku

Warszawa. Krzysztof Wodiczko w hołdzie "Dziadom'68"

- Pomnik Mickiewicza kojarzy mi się nie tylko z tym konkretnym wydarzeniem, ze zdjęciem z afisza "Dziadów", ale ze wszystkim, co widział potem. Z tej wysokości mógł objąć wzrokiem i usłyszeć masę rzeczy, które się wydarzyły w lutym, marcu - mówi Krzyszof Wodiczko, rzeźbiarz, artysta multimedialny mieszkający od lat w USA, który przygotowuje projekcję multimedialną poświęconą "Dziadom'68".

Rozmowa z Krzyszofem Wodiczką, rzeźbiarzem, artystą multimedialnym mieszkającym od lat w USA. Agnieszka Kowalska: Był pan 30 stycznia 1968 r. na ostatnim spektaklu "Dziadów" w Teatrze Narodowym? Krzysztof Wodiczko: Nie, nie byłem. Ale był pan świadomy tego, co się dzieje? - Jak najbardziej, nie tylko świadomy, ale i zaangażowany. Już w 1957 r. jako licealista byłem pałowany przed budynkiem KC. W 1968 r. kończyłem studia na Wydziale Projektowania Przemysłowego ASP. Zbierałem materiały do pracy dyplomowej na Politechnice, Uniwersytecie i cały czas byłem w kontakcie z kolegami. Spotykaliśmy się w Dziekance, porozumiewaliśmy się też przez uczelnianą radiostację. Atmosfera wrzała. Dlatego pomnik Mickiewicza kojarzy mi się nie tylko z tym konkretnym wydarzeniem, ze zdjęciem z afisza "Dziadów", ale ze wszystkim, co widział potem. Z tej wysokości mógł objąć wzrokiem i usłyszeć masę rzeczy, które się wydarzyły w lutym, marcu.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 23

Autor:

Agnieszka Kowalska

Data:

28.01.2008

Realizacje repertuarowe