Książka daje przegląd tego, co działo się na lokalnej scenie. Pokazuje, jakie zadania stoją przed jedynym w regionie teatrem miejskim, który w różnych okresach (pod różną dyrekcją) proponował odmienne rozumienie swoich powinności, co rzutowało na rangę dramaturgiczną wystawianych sztuk - o albumie "Przez labirynt zwany teatr" wydany przez lubelski Teatr im. Osterwy pisze Magdalena Jankowska w Akcencie.
Książka jest okazała pod względem edytorskim. Nietypowy format (30,5 x 20,5 cm), twarda oprawa, bardzo dobrej jakości papier, dyskretne winiety i aple, ogromna ilość zdjęć. Okładkę zdobi fotografia wnętrza teatru im. J. Osterwy w Lublinie - z jego pięknymi balkonami widzianymi z głębi sceny, spoza rampy, której maszyneria została ujawniona na pierwszym planie. Ujęcie, wykonane prawdopodobnie z kulisy, rejestrujące zarówno część oficjalną jak i teatralną kuchnię, sugeruje dwa równoczesne punkty widzenia - ten z zewnątrz i od środka. Dwie perspektywy - widza i twórców teatralnego dzieła. Na tym tle tytuł: "Przez labirynt zwany teatr", odsyłający erudytów do Studium o Hamlecie Stanisława Wyspiańskiego, poświęconego "aktorom polskim". Tylko tytuł, bez autora. Co się za nim kryje? Przekartkujmy strona po stronie. Pierwsza wyklejka zadrukowana starymi zdjęciami teatralnymi, na ich tle motto ze słów Alberta Camusa: Aktor króluje w przemijaniu. Wi