"Śmierć podatnika" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku - Kulturze.
Trzy godziny trwa "Śmierć podatnika" - kabareton Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki o społeczeństwie neoliberalnym w Teatrze Polskim we Wrocławiu. O dwie i pół godziny za długo. Zamysł nie był zły: pokazać, że życie bohaterów politycznej popkultury jest równie egzotyczne jak mity turystycznych rajów w bananowych republikach. W "Śmierci przekonują dwa skecze. Story jest pokrętne. Najpierw performance. Wchodzimy do foyer na Święto Brania Kredytów. Dwa skecze otwierają intrygę. Wędkarz (Michał Chorosiński) próbuje odzyskać zapomnianą w szatni wędkę. Oskarża teatr o szalbierstwo. Chce zdążyć na imprezę swoich szefów. Scenka gaśnie. Z kolei Konferansjer (jedno z wcieleń Michała Opalińskiego) uczy publikę radosnej piosenki kredytobiorców, zapewne żeby akoś wytłumaczyć tytuł. Scenka gaśnie. W środku hotel-humbug. Dyktator-hotelarz (Adam Cywka) przyjmuje innych dyktatorów. Chwilowo obalonych. W tle sporo politycznych i moralnych bredni