Wystawa "W stronę Schulza" projektu Jana Bończy-Szabłowskiego ma - po prezentacjach w Krakowie, Gdańsku, Lwowie, Odessie, Pradze, Tel Awiwie - kolejną odsłonę w Tarnowie. Każdy pokaz to inne spojrzenie na Schulza poprzez dzieła współczesnych.
Obcowanie z Schulzem naznaczone jest przeczuciem XX-wiecznej zagłady - Holokaustu. W jego sztuce świat sprzed katastrofy zyskuje mityczny wymiar. Odczucie to potęguje miejsce wystawy - reprezentacyjna XIX-wieczna Sala Lustrzana w dawnym galicyjskim banku w Tarnowie. Tę trudną przestrzeń znakomicie zaaranżowała scenografka Dorota Morawetz. Na lustra nakleiła folie zaczernione powiększonymi grafikami Schulza, tworząc wrażenie przebitek klisz pamięci. A wnętrze przemieniła w teatralny labirynt z tajnymi zaułkami, przejściami przez drzwi szafy i manekinami w kostiumach Zofii de Ines. Czujemy wpływ "Traktatu o manekinach" i klimat "Sanatorium pod Klepsydrą" oraz "Sklepów cynamonowych". Schulz wydaje się patrzeć z kulis na obrazy, grafiki i rzeźby współczesnych artystów, których często nie podejrzewamy o duchowe powinowactwa. Centralny punkt zajmuje gigantyczna kompozycja Franciszka Starowieyskiego z kłębowiskiem ciał i mocne bryły rzeźbionych "wędrowcó