"Łucja szalona" w reż. Magdaleny Piekorz w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Artysta to indywiduum podejrzane, egoistyczne i niezdolne do ludzkich uczuć. Lepiej więc nie być artystą, a zwłaszcza artystą genialnym. Lepiej się też do takich nie zbliżać, a jeżeli - to na bezpieczną odległość teatralnej rampy. Takie wnioski płyną nieprzerwanym strumieniem z "Łucji szalonej" Dona Nigro, które to dzieło przybliżyła widzom Magdalena Piekorz. Don Nigro, pochodzący z Ohio autor licznych sztuk (od 130 do 200 - jak podają różne źródła), z pewną ironią i wyrozumiałością jednocześnie patrzy na sławniejszych kolegów: Joyce'a i Becketta, których uczynił bohaterami swego dramatu. Tak dręczyli siebie i otoczenie, a rezultaty, patrzcie państwo - dyskusyjne: Joyce napisał niedużo (choć obszernie), Beckett więcej, za to krótko. No i - jak można się zorientować z przytaczanych w sztuce fragmencików twórczości Joyce'a - dość głupio i niezrozumiale. Widz, który być może tłumi w sobie poczucie winy, że nigdy nie przebrnął