EN

7.08.2000 Wersja do druku

Niezidentyfikowane szczątki Fiodora Dostojewskiego i prawdziwa natura wielkości (fragm.)

1. Powiada się, że jak spadać, to z wysokiego konia. Grze­gorz {#os#13932}Jarzyna{/#} w swej krótkiej, jak dotychczas, karierze reżysera nie miał raczej zwyczaju dosiadać kucy­ków, wręcz przeciwnie - pociągały go zwierzęta dorod­ne i rasowe. Wiódł je zręcznie, prosto trzymając się w siodle. Rumaki: Witkacy i Gombrowicz gnały jak oszalałe, zapierając dech w piersiach kibicującej pu­bliczności. Ryzykowny kłus na mustangu, co zwał się Frazer, sprawiał, iż scena szła w drzazgi. Galop na Fre­drze, tej starej, szlachetnej chabecie, skłutej reżyserską ostrogą ponad ludzkie pojęcie, o mało nie skończył się śmiertelnym wyczerpaniem - Fredry, bo jeździec miał się nad wyraz dobrze. W końcu jednak przyszła kryska na matyska: szalony ogier o imieniu Dostojewski, choć prowadzony stępa, a chwilami tylko lekkim truchtem, wierzgnął potężnie i zrzucił reżysera na zbity łeb. No i bardzo dobrze, jak mawiał Jerzy {#os#9471}Dobrowolski{/#}. Serio m

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Niezidentyfikowane szczątki Fiodora Dostojewskiego i prawdziwa natura wielkości (fragm.)

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr

Autor:

Janusz Majcherek

Data:

07.08.2000

Realizacje repertuarowe