W zasadzie - już po kilku pierwszych scenach tego spektaklu - prawie wszystko jest jasne. Przynajmniej, jeśli idzie o uzasadnienie tytułu "Mały bies" i jego symbolicznych znaczeń w akcji dramatycznej. Z tej strony nie należy spodziewać się żadnych niespodzianek. Zaskoczeniem, być może, okazałby się finał widowiska. Ale tylko ze względu na wymowę całkowitej bezradności człowieka wobec ZŁA. Bo sam fakt, że są w ludziach i wokół nich złe moce - wyzwalane zresztą i pogłębiane przez bierność otoczenia - nie powinien wzbudzać sensacji, gdy stykamy się z twórczością tzw. symbolistów, którym patronują przede wszystkim, Ibsen i Strindberg. Jednakże "Mały bies" Fiodora Sołoguba (1863- 1927), uważanego za czołowego przedstawiciela symbolizmu rosyjskiego, wywodzi swój rodowód nie tylko od wielkich Skandynawów, lecz także od własnych rodaków: Dostojewskiego, Gogola i Sałtykowa-Szczedrina. Stąd powieść Sołoguba z r. 1907 - albowiem "Mał
Tytuł oryginalny
Mini-Piekło
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska Nr 58