EN

14.09.2007 Wersja do druku

Do kolegi Miśkiewicza!

W czerwcowym numerze Teatru przeczytałem twoje wynurzenia na temat mojej osoby. Jesteś niewiele starszy, zacząłeś swoją błyskotliwą reżyserską karierę ledwie parę sezonów wcześniej. Pracujemy w tym samym Starym Teatrze. Zauważyłem, jak bardzo cię to trapi, ale to fakt - wrześniowy Teatr drukuje list Jana Klaty do Pawła Miśkiewicza.

Wyreżyserowałem kilkanaście spektakli w Polsce i zagranicą. Dostałem za nie mniej więcej wszystkie nagrody, które i ty zdążyłeś otrzymać. Łączy nas jeszcze jedno: pragniesz zostać dyrektorem z taką samą siłą, z jaką ja nie chcę nim zostać... Rodzi się pytanie, co daje ci prawo do występowania z pozycji "akuszera sukcesu", ojcowskiego autorytetu? Skąd ten paternalistyczny ton mistrza? Skąd ta obłudna troska o mnie? Sukces ma wielu ojców. Do powstania mojego spektaklu warsztatowego "Uśmiech grejpruta" w Teatrze Polskim we Wrocławiu przyczyniło się kilkadziesiąt osób dobrej woli. Wszystkim tym ludziom jestem dozgonnie wdzięczny. Niestety, nie ma tutaj miejsca, aby ich spisać. Niestety, jedno jest pewne: dyrektor Paweł Miśkiewicz jest na tej liście ostatni. Jest raczej ojcem mimo woli, ojcem wbrew. Bowiem byłeś bardzo kiepskim dyrektorem. Rozhisteryzowanym, obłudnym, nastawionym na swoją karierę reżyserską i wygodę. Chorym na cudzy sukces.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Do kolegi Miśkiewicza!

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 9/2007

Autor:

Jan Klata

Data:

14.09.2007