Ma trzy metry średnicy, prawie dwa wysokości, ale Teatr Narodowy nie może się go pozbyć.
W skrzyniach w magazynie teatru leżą szklane paciorki i szkielet ogromnego żyrandola. Nie udaje się go sprzedać już od czterech lat. Żyrandol wisiał nad proscenium sali Bogusławskiego zamontowany dziesięć lat temu, kiedy odbudowany po spaleniu teatr oddawano do użytku. Wyprodukowała go wiedeńska firma Bakalowitz i Synowie. Utkany z paciorków o brylantowym szlifie stylem nawiązuje do art deco. Szybko okazało się, że zakłóca akustykę na dużej scenie. Skarżyli się na niego widzowie i aktorzy. W 2003 r. zdecydowano się na zdjęcie żyrandola i wystawienie go na sprzedaż. Cenę wywoławczą ustalono na 60 tys. zł. Nie udało się go sprzedać. Teatr ma już żyrandola serdecznie dość, więc obniżył cenę do 40 tys. zł. Jednak żeby go kupić, trzeba mieć nie tylko pieniądze, ale też duże pomieszczenie i wyjątkowo wytrzymały sufit. - Byli tacy, którzy chcieli zamontować go w swoich willach. Ale rezygnowali, kiedy słyszeli, że waży 350 kg - pr