"Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie przyoblekają tego faktu w słowa" - ten aforyzm Juliana Tuwima ciśnie się na usta, niestety, po lekturze wielu książek polskich artystów współczesnych - pisze Tomasz Z. Zapert w Rzeczpospolitej.
Moda na ich publikację przybyła nad Wisłę wraz z powrotem kapitalizmu. Prywatni wydawcy zaczęli naśladować Zachód. A tam wspomnienia ludzi filmu, teatru i estrady z reguły stawały się bestsellerami. U nas mimo hałaśliwej promocji chwytliwych tytułów ten typ literatury nie odniósł znaczącego sukcesu. Miano bestsellerów zyskały jedynie wspomnienia Zofii Kucówny "Zatrzymać czas" i zwierzenia Maryli Rodowicz "Niech żyje bal", których nakłady przekroczyły 50 tysięcy egzemplarzy. Zachęcony powodzeniem wydawca Kucówny nakłonił autorkę do napisania dalszego ciągu, który też znalazł spore grono entuzjastek. Niewypałem okazały się za to zwierzenia Magdaleny Zawadzkiej. Sądząc po tytule, miały wywołać środowiskową burzę i zbulwersować czytelników. Tymczasem w "Kiju w mrowisko" na uwagę zasługują tylko fotografie. Z kolei memuary męża Magdy Zawadzkiej Gustawa Holoubka "Wspomnienia z niepamięci" urzekają stylistyką, aczkolwiek są mocno nie