EN

23.08.2007 Wersja do druku

Patrząc na cudze cierpienie

Edynburg przypomina mi czasem Ścianę Płaczu, do której pielgrzymują skrzywdzeni i poniżeni z całego świata. Obecność spektakli dotyczących stref konfliktu rodzi pytanie o motywy, jakimi kierują się widzowie, którzy chcą płacić za patrzenie na bądź co bądź cudzą tragedię. Czy za empatią i solidarnością nie kryje się czasem przyjemność podglądacza? To pytanie stawia brazylijska choreografka Lia Rodrigues w spektaklu "Incarnat", jednym z wydarzeń na Fringe'u - z Edynburga pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Jednym z najbardziej chodliwych towarów na teatralnym rynku jest ludzkie cierpienie. Nie ma takiego konfliktu zbrojnego czy klęski żywiołowej, których echa nie dotarłyby na festiwal Fringe w postaci przedstawień teatralnych. Czego tu nie było! W początkach lat 90. przyjeżdżały zespoły z Sarajewa ze spektaklami o wojennej traumie. Potem była seria sztuk o Kosowie przedstawiających racje obu stron konfliktu - Albańczycy opowiadali o szaleństwie czystek etnicznych, Serbowie o amerykańskich bombardowaniach Belgradu. Na afiszu był także konflikt izraelsko - palestyński oglądany z perspektywy palestyńskich uchodźców w Strefie Gazy i ofiar zamachów w bogatych dzielnicach Tel Awiwu. Teraz doszła wojna z terrorem i rozliczenia z apartheidem w RPA. Edynburg przypomina mi czasem Ścianę Płaczu, do której pielgrzymują skrzywdzeni i poniżeni z całego świata. Obecność spektakli dotyczących stref konfliktu rodzi pytanie o motywy, jakimi kierują się widzowi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Patrząc na cudze cierpienie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 196

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

23.08.2007

Wątki tematyczne