EN

3.08.2007 Wersja do druku

Kalambury 1944

Jan Klata znów osiągnął sukces. Medialny - nie artystyczny, choć przynajmniej "Triumf Woli" nie pozostawia złudzeń, co chciał powiedzieć. W spektaklu multimedialnym - jak anonsowano "Triumf Woli" - nie powstrzymał się, by pokazać, czym zasłużył sobie na miano "didżeja polskiego teatru" - pisze DZIUB w Życiu Warszawy.

W 63. rocznicę Powstania Warszawskiego o północy Jan Klata ściągnął do muzeum przy ul. Grzybowskiej telewizyjne kamery i nadkomplet widzów. W spektaklu multimedialnym - jak anonsowano "Triumf Woli" - nie powstrzymał się, by pokazać, czym zasłużył sobie na miano "didżeja polskiego teatru". Krwawą historię z życia stolicy w pierwszych dniach Sierpnia '44 opowiedział, miksując cytaty z listów niemieckich żołnierzy oraz fragmenty wypowiedzi z procesu ich dowódcy - Heinricha Reine-fartha - z obrazem piekła mieszkańców Woli. Wszystko przy głośnej mechanicznej muzyce, obrazie nieustannie broczących krwią okupantów i animacji zręcznie żonglującej faszystowską symboliką. Uderzało banalne połączenie tych wszystkich elementów, jakby Klata grał w kalambury dotyczące nie tylko powstania, ale i całej II wojny światowej. Po dwudziestominutowym spektaklu zapada głucha cisza. O takiej reakcji każdy twórca podejmujący temat tragedii Powstania Warszawsk

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kalambury 1944

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 180/03.08.07

Autor:

DZIUB

Data:

03.08.2007