EN

10.05.1991 Wersja do druku

Przypadek pewnego przewodniczącego

"...tylu ludzi strasznie ocze­kuje w życiu szczęścia i do śmierci nie potrafi go za­znać. A przecież szczęściem może być suma chwil, które dają zadowolenie, suma przy­jemności" - te słowa wy­powiedziane w jednym z wy­wiadów przed 4 laty przez Eustachego {#os#45885}Rylskiego{/#} można by uznać za motto jego sztu­ki "Zapach wistarii" ukończonej przed rokiem. E. Rylski wszedł do polskiej lite­ratury współczesnej, rzec by można, kuchennymi drzwiami - jeśli do talentu i sukcesu wiodą jakiekolwiek drzwi frontowe. Nie "bywał", nie "zapowiadał się dobrze". De­biutował tuż przed czter­dziestką opowiadaniami "Po­wrót" i "Stankiewicz", na­stępnie wydał zbiór "tylko chłód", później przyszły sce­nariusze i dramaty. Od ra­zu zyskał uznanie wydaw­ców, pochlebne oceny kryty­ki i zainteresowanie czytel­ników. Bo z racji wybranej drogi - najpierw pożyć, coś poznać i zobaczyć, później "opowiadać" - jego pisar­stwo wyróżnia pewna "nor­

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przypadek pewnego przewodniczącego

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 108

Autor:

Jacek Lutomski

Data:

10.05.1991

Realizacje repertuarowe