- Kiedy rozpoczynałam studia, nie myślałam o tym, żeby być gwiazdą, po prostu chciałam być dobrą aktorką. Kiedy kończyłam studia, w zasadzie wszyscy absolwenci angażowali się do teatru. W tej chwili jest odwrotnie - mówi GRAŻYNA BARSZCZEWSKA, aktorka Teatru Polskiego w Warszawie.
Czy sztuka wysoka ratuje nas jeszcze przed agresywnym światem? - Tak powinno być, ale wiele zależy od tego, co rozumiemy pod pojęciem sztuki wysokiej. Dziś tak się stało, że niektórzy uważają, iż sztuką wysoką są sitcomy i telenowele, a tą nieco niższą - ogródki piwne nad Wisłą. Nie spodziewałam się, że dożyję takich czasów, w których poprzeczka tak drastycznie zostanie obniżona, głównie zresztą przez telewizję i kolorowe media. Temu przykremu trendowi, tej komercjalizacji opiera się jeszcze radio publiczne, choć z drugiej strony wiadomo, że niektórzy radiowi decydenci chcieliby się ścigać ze stacjami komercyjnymi i wypychają żywe słowo z eteru, zastępując je prostymi rytmami. Na szczęście jest jeszcze teatr, jest film, gdzie pojawia się coraz więcej utalentowanych ludzi, którzy chcą czegoś więcej od życia i od sztuki. Kiedy pani zaczynała budować swoją karierę, proporcje były inne, ale także oczekiwania i potrzeby public