"Przebudzenie wiosny" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Tomasz Mościki w Dzienniku.
Bydgoskie "Przebudzenie wiosny" miało dotykać obolałych miejsc współczesności. Skończyło się na przedstawieniu, po którym można zanucić piosenkę z Kabaretu Starszych Panów, zaczynającą się od słów. "Już w dzieciństwie miewał Kocio do niewieścich nóżek pociąg" Tekst Franka Wedekinda brzmi dziś archaicznie, a i problematykę seksualnego przebudzenia młodzieży mamy już przećwiczoną. Kilka dni temu słyszałem na ulicy grupę 12-latków rzeczowo rozprawiających o koleżance, czy jest jeszcze dziewicą. Diagnoza Wedekinda zestarzała się, tak jak modernistyczny język dramatu. Trzeba więc coś z tym zrobić. W Bydgoszczy zrobiono niewiele. Nowoczesna, utrzymana w obowiązującej obecnie estetyce "szkoły niemieckiej" inscenizacja ani na krok nie przybliża nas do Wedekinda, przyprawiona jest za to obowiązkowym zmodernizowaniem całego sztafażu. Co gorsza - rzecz o budzących się młodzieńczych uczuciach brzmi zimno i obojętnie. Sprawił to sam Ru