EN

21.06.2007 Wersja do druku

Nostalgia utopiona w politycznym bajorku

"Artysta z ręką w nocniku", recital Ewy Dałkowskiej na Letniej Scenie przy Pompie w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Gazecie Krakowskiej.

Letni wieczór. W powietrzu wisi upał, a w mojej głowie wciąż łomoczą zbędne nuty wyśpiewywane przez jakichś dziwnych ludzi w Opolu. Niby powinnam się przyzwyczaić, że letnie festiwale piosenki dawno straciły swoją rangę i rozmyły się na konkurujące z sobą imprezy poszczególnych stacji telewizyjnych, ale i tak ciągle zadziwia mnie fenomen takiej Dody, która wyśpiewuje coś o rozstaniu z mężem, czy innej pani, która jest znana, bo jest znana. Jedyną nadzieją tego weekendu była Scena przy Pompie Teatru im. J. Słowackiego. Miejsce urocze, nazwisko śpiewającej tego wieczoru aktorki przednie, nawet temperatura wina taka jak Pan Bóg przykazał. Siadam w wiklinowym fotelu, ciesząc się na niezapomniany, letni wieczór, po którym nie będzie chciało się wracać do domu. Na scenie pojawia się Ewa Dałkowska, w czarnej, stylowej sukience, która świetnie pasuje do pierwszej piosenki "Ja jestem po to by, kochać mnie". Pierwszy Łyk schłodzonego wina i

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Krakowska nr 141/19.06.07

Autor:

Magda Huzarska

Data:

21.06.2007