"Romeo i Julia" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.
Przez pierwszą część spektaklu usiłowałam znaleźć jakieś uzasadnienie dla inscenizacji "Romea i Julii" Williama Szekspira, zrealizowanej w Teatrze Śląskim przez Krzysztofa Babickiego. Po kuriozalnym tańcu papy Capuleta, wywijającego fartuszkiem w pałacowej kuchni, poddałam się. Żal mi tylko było Wiesława Sławika, który parę minut wcześniej, w czasie rozmowy Capuleta z Julią, pokazał jak dramatyczne tony mógłby ze swojej roli wydobyć. Ale to znakomity aktor, więc pomysł inscenizatora wykonał brawurowo. Rzecz w tym, że kabaretowa wstawka skutecznie rozbiła napięcie, pięknie "nabudowane" przez Monikę Buchowiec, grającą rolę Julii. Sytuacja wyglądała trochę jak reżyserski... sabotaż, bo publiczność (ja też) zareagowała na scenę z fartuszkiem głośnym śmiechem. Przerażenie zaszczutej nastolatki wyparowało w mgnieniu oka. Nieszczęście tego przedstawienia polega na tym, że reżyser uparł się wtłoczyć bohaterów we współczesność Z