Z Grażyną Barszczewską [na zdjęciu], reżyserem i aktorką słupskiej wersji "Zazdrości" rozmawia Małgorzata Stecz.
Dziś staje pani przed widzami w podwójnej roli - jako reżyser i aktor - jak prowadzi się na scenie samą siebie? - Nie odważyłabym się reżyserować i grać jedną z głównych ról, gdyby nie doświadczenie, które już mam z tą sztuką. Miałam już okazję kształtować "Zazdrość" w teatrze w Tarnowie. To doświadczenie sprawiło, że mam pełną świadomość jak każda postać, każda scena powinna wyglądać. Podczas prób jednak nie odbyło się bez dublerki, lub takiego biegania z miejsca gdzie wraz z koleżankami próbowałyśmy scenę do fotela, aby popatrzeć na to co się między nami dzieje z zewnątrz. Ale faktycznie moja odwaga, aby w takiej podwójnej roli wystąpić, brała się ze wcześniejszych doświadczeń na scenie w Tarnowie. - Czym zatem będzie się różniła poprzednia "Zazdrość", od tej którą dziś zobaczymy w Słupsku? - Również doświadczeniem, tyle, że życiowym. Od tamtej pory wiele w moim życiu, w życiu moich koleżanek się