Był człowiekiem cichym, skromnym, o wielkiej kulturze osobistej i otwarciu na ludzi - częstochowskiego aktora STANISŁAWA KOZYRSKIEGO wspominają przyjaciele.
Gdzieś przed tygodniem widziałem go na której ś z ulic w centrum miasta: szedł człowiek taki zwyczajny, że nikt by nie przypuszczał, ile wnim koloru i światła. Był już na emeryturze, ale starał się być aktywny w życiu teatralnym, nie odmawiał też swojego doświadczenia młodzieży w amatorskim ruchu teatralnym. Był niezwykle delikatny i skromny, jakby przepraszał, że zaprząta uwagę rozmówcy. Miał wielu teatralnych, i nie tylko, przyjaciół. - To bardzo nagła, zaskakująca śmierć - mówi Robert Dorosławski, dyrektor częstochowskiego teatru. - Ledwie w piątek był na recitalu Teresy Dzielskiej, później żegnaliśmy Elżbietę Jabłonkę, dawną aktorkę, dziś zakonnicę odlatującą do Kazachstanu. Był człowiekiem bardzo cichym, pełnym pokory wobec życia i zawodu aktorskiego. Ja zapamiętałem go szczególnie dzięki Adamowi Hanuszkiewiczowi, który obsadził Stanisława Kozyrskiego jako Stańczyka, a mnie zmusił do zagrania Dziennikarza w "Weselu