EN

8.05.2007 Wersja do druku

Oklaski dla jajeczka

Na spektaklach teatralnych często się jada i pije. Nie wszystkim aktorom to odpowiada i rzadko kiedy smakuje, co należy wkalkulować w ryzyko zawodowe. W zależności od inscenizacyjnej koncepcji aktorzy czynność jedzenia i picia albo markują, albo, niestety, są zmuszeni boże produkty spożywać - pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Whisky z herbaty - Na ogół na scenie raczej się pija, niż jada, a jeśli już, to nie jest to, niestety, kawior, lecz łatwe do przełknięcia papki, kleiki, kisiele czy budynie - mówi Jerzy Bończak. - Zamiast whisky pije się zimną herbatę, a zamiast wódki - wodę. Kiedyś w "Stosunkach na szczycie" w Teatrze Komedia łyk wody dostał mi się do tchawicy. Marnie bym pewnie skończył, gdyby nie refleks Jana Jankowskiego, który z całych sił uderzył mnie w plecy. - Nie znoszę jedzenia na scenie - stwierdza Witold Dębicki. - Grałem gościnnie w "Mieszczanach" w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Na pierwszej próbie reżyser zapowiedział całe menu: zupy, bliny, ciasta, herbata z samowara. Zaprotestowałem. Na szczęście z owych kulinariów ostała się tylko herbata, przydatna, gdy zaschnie w ustach. Zrazy do podziału - Udaję picie z kubka, który najczęściej jest pusty - zdradza Marek Bargiełowski. - Na scenie jada się rzadko, choć w "Życiu i niezwykłych pr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Oklaski dla jajeczka

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 104/5.05. - Styl Życia

Autor:

Janusz R. Kowalczyk

Data:

08.05.2007