EN

10.04.2007 Wersja do druku

Jedzenie i teatr

- Byłbym szczęśliwszy, gdybym miał środki na prowadzenie teatru. Nie cierpię załatwiania pieniędzy, ustawiania się w okienkach urzędniczych, proszenia o dotacje miasta i wypełniania upierdliwych papierów. Kilka razy spróbowałem, ale i tak nic do dostałem. Robimy teatr praktycznie bez złotówki - mówi PIOTR BIKONT, krytyk kulinarny, reżyser, twórca Stowarzyszenia Teatralnego Badów.

Rozmowa z Piotrem Bikontem [na zdjęciu z Robertem Makłowiczem], reżyserem, publicystą i krytykiem kulinarnym: Makłowicz twierdzi, że je pan dwa razy więcej od niego. - To nieprawda. Kłamie? - No chyba że są to kołduny albo potrawka z kurczaka według przepisu mojej mamy. Świńskie ucho by pan zjadł? - Jadłem, ale mi nie smakowało. Płucka? - Nie lubię, ale też jadłem. Jądra kogucie? - Pycha. Jak smakują? - Podobnie jak grasica. Fuj. Gdzie pan ma swój smak? - Prosta odpowiedź: na podniebieniu. Mniej prosta: różnie bywa. Bo na smak składa się i zapach, i wygląd, i to co się ma w głowie - świadomość tego, co leży na talerzu. Nie zjadłbym na przykład psa. Nie szuka pan mocnych wrażeń? - Nie, choć mam ciekawość rzeczy, których nigdy do tej pory nie próbowałem. Serce węża, mózg małpy? - Nigdy nie zjem. Oka barana też nie. Przekroczył pan kiedyś tabu kulturowe? - Staram się tego nie robić. Tak już jest, że ludzie nie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Zachodni nr 84

Autor:

Katarzyna Kachel

Data:

10.04.2007