EN

16.03.2007 Wersja do druku

Ośmieszyć literaturę, zrobić z aktorów durniów

"Leonce i Lena" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Znak firmowy młodej reżyserii, która panoszy się bezczelnie: ośmieszyć literaturę, zrobić z aktorów durniów. Nowym jej mistrzem jest Michał Borczuch, autor "Leoncea i Leny" w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Zaczyna się tak, choć mogłoby zupełnie inaczej. Jak - wszystko jedno. Wobec tego, co zaproponował Michał Borczuch, każde rozwiązanie jest uprawnione. A więc na scenę wchodzi facecik w garniturku (Marcin Tyrol) i zaczyna recytować "Namiętności duszy" Kartezjusza. Dlaczego akurat to także wydaje się bez znaczenia. Równie dobrze zamiast Kartezjusza artysta Tyrol mógłby przedstawiać instrukcję obsługi nowego żelazka. "Leonce i Lena" to taki teatr, w którym słowa, choćby w oryginale podpisał je Georg Buchner, kompletnie nie mają sensu. Podobnie zresztą jak poszatkowana fabuła, działania sceniczne, pseudoaktorstwo. Liczy się samozadowolenie twórców. Prezydent, bo tak nazywają feceta w gajerku, gaworzy więc z Kartezjuszem, a jego słuchacze,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik nr 64 - Kultura

Autor:

Jacek Wakar

Data:

16.03.2007

Realizacje repertuarowe