"Leonce i Lena" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Georg Büchner napisał "Leonce'a i Lenę" jako parodię romantycznych mód. Reżyser Michał Borczuch wpadł w pułapkę i z rozbrajającą naiwnością znalazł tam dramaty dzisiejszych nastolatków. Infantylni, znudzeni, niezdolni do życia - tacy są bohaterowie "Leonce'a i Leny" według Borczucha. Nie mają zasad ani poglądów, zamiast osobowości mają CV z wykazem zaliczonych szkoleń, uciekają przed odpowiedzialnością, uczuciem, przed prawdą o sobie. Reżyser potraktował ich poważnie, próbując za wszelką cenę wycisnąć z pseudodylematów autentyczny tragizm. Co innego autor sztuki Georg Büchner (1813-37). Ten przewrotny krytyk własnej epoki chciał obnażyć głupotę i komizm pokolenia hamletyzujących rówieśników. W ich rozdzierającej melancholii, nihilizmie, tragicznych pozach demaskował zniewolenie romantyczną modą. Parodiował parodię, jaką jego zdaniem było zachowanie romantyków nieudolnie naśladujących postaci z Shakespeare'a czy Musseta.