- Solowa płyta zwiera materiał, z którym się identyfikuję od a do z. Będzie prezentem dla publiczności, która nieraz pytała o moje nagrania... - MARTA BIZOŃ opowiada o swojej pierwszej płycie, teatrze, szczęśliwej "13" oraz pechu.
"Piętnaście lat temu byłam pierwszy raz w Neapolu. Widziałam piękną Hiszpankę sprzedającą na ulicy swoje ciało, mijałam nabożną Mari spieszącą do kościoła, jak dziecko z otwartą buzią wdychałam atmosferę neapolitańskiego festynu. Nie przypuszczałam, że po tylu latach będzie mi dane o tym wszystkim śpiewać. Każda piosenka jest bliska mojemu sercu, temperamentowi i wyobrażeniu o miłości" - pisała Pani przed premierą teatralnego recitalu "Neapol 19.03". Od premiery minęły, jeśli dobrze liczę, niemal trzy lata... - Dokładnie, tyle, ile ma moje dziecko. To może po tym czasie któraś z piosenek stała się Pani szczególnie bliska? - Mam już za sobą etapy miłości zdradzonej, niespełnionej, jestem szczęśliwą mężatką, przeżywam miłość macierzyńską, przeszłam zatem wszelkie etapy tego, o czym opowiadał spektakl - o rodzącym się uczuciu, potem o odrzuconym, o rozmaitych miłosnych zawirowaniach... Oczywiście w zależności od te