"Arkadia" w reż. Krzysztofa Babickiego w PWST w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Po kwadransie zaniepokoiła mnie troska moja o żółwia. Studenci aktorstwa grali dyplomowe przedstawienie, przez Krzysztofa Babickiego wyreżyserowaną "Arkadię" Toma Stopparda - a ja co? Kontempluję gada w akwarium w kształcie piramidy? Czemu tak? Jak to w teatrze, sobą - gestem, mową, ciszą - studenci ucieleśniali opowieść o starej, gordyjsko zapętlonej miłości, i o miłości nowej, równie fatalnie pomieszanej. Jak chce Stoppard - odgrywali przenikanie się czasów. Na scenie wciąż ten sam wiekowy salon, z omszałym lustrem w tylnej ścianie i kolosalnym, na cztery metry długim, iście babilońskim stołem dębowym o nogach jak kolumny Akropolu. Niewiele więcej jest na scenie w sali 210. Miejsce wciąż to samo, lecz raz jest tu zmierzch bądź poranek sprzed z grubsza dwustu lat, innym razem zmierzch bądź poranek dzisiejszy. Raz po dookolnych lasach kuśtyka lord Byron, a raz w cieniu lustra słychać szmer laptopa. I tak do końca, który niczego nie wyjaś