EN

15.01.2007 Wersja do druku

Impas w Operze Krakowskiej

Przed sześcioma laty pracownicy Opery Krakowskiej przedstawili pismo marszałkowi województwa małopolskiego Markowi Nawarze, w którym ukazali alarmującą sytuację krakowskiej opery. Marszałek zareagował, zmienił dyrekcję i wydawało się, że wszystko zostało naprawione. Tymczasem za czasów marszałka Janusza Sepioła - zdaniem pracowników opery - sytuacja znacznie się pogorszyła, a wręcz jest tragiczna. Obecnie artyści i krakowianie czekają na decyzje marszałka Nawary, który ponownie objął urząd - pisze Małgorzata Pabis w Naszym Dzienniku.

Tego, co w ostatnich czasach działo się w Operze Krakowskiej, nie sposób opisać w kilku słowach. I to bynajmniej nie dlatego, że tak bogaty był repertuar, bo ten jest nader skromny, ale za sprawą konfliktów pomiędzy dyrekcją a pracownikami opery. Podczas kadencji marszałka Sepioła w operze został wprowadzony matematyczny wzór oceny artysty. Sam marszałek w mediach opowiadał się za zlikwidowaniem Opery Krakowskiej, a stworzeniem Opery Małopolskiej. Społeczność lokalną wzburzyła kuriozalna wypowiedź Sepioła: "Dla mnie artysta na etacie to jakaś karykatura". Wymieniając powody konfliktów w operze, ani razu nie wspomniał o niekompetencji dyrektora, a raczej zawsze bronił go, winiąc artystów za "prowincjonalność". Jak sam podkreślał, najlepszym wyjściem z impasu byłoby rozwiązanie zespołu. Tymczasem zespół przyczyny konfliktów upatruje zupełnie gdzie indziej. - Naszym zdaniem, obecny dyrektor pan Piotr Rozkrut oraz były dyrektor artystyczny Rys

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Stracone lata

Źródło:

Materiał nadesłany

Nasz Dziennik nr 12

Autor:

Małgorzata Pabis

Data:

15.01.2007

Wątki tematyczne