EN

18.12.2006 Wersja do druku

Więcej szacunku dla baletu

- Krążą różne komentarze o tancerzach, że to takie infantylne i w sumie bezbronne środowisko. Plotki o swobodnych obyczajach panujących w balecie są mocno przesadzone - z pierwszym tancerzem Opery Narodowej Sławomirem Woźniakiem [na zdjęciu] rozmawia Bronisław Tumiłowicz z Przeglądu.

- Jak się zostaje pierwszym tancerzem? - To nie sprawa długości stażu, lecz ilości zatańczonych przedstawień. A więc efekt ciężkiej pracy. Zanim otrzymałem to stanowisko, do roku 2000 pracowałem jako pierwszy solista. Pozycja pierwszego tancerza wbrew pozorom nie jest jednak pozycją świętej krowy. Mimo że od mojego profesjonalnego debiutu na scenie upłynęło już 20 lat, że zdobyłem więcej nagród i dyplomów niż wszyscy pozostali członkowie zespołu razem wzięci, nie mogę sobie pozwolić nawet na chwilę luzu. O wszystkim decyduje dyrektor baletu. Prestiż pierwszego tancerza czy primabaleriny nie zwalnia z obowiązku pracy nad sobą i ciągłego utrzymywania się na najwyższych obrotach. To męczące piętno, bo każde potknięcie jest komentowane ze zdwojoną siłą. - Publiczność jednak pana lubi. Niektórzy uwielbiają. To nie wystarczy? - Wystarczy, ale pracuje się w zespole, gdzie bywają różne spory, konflikty, tak jak niedawno w Teatrze Wielkim

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Więcej szacunku dla baletu

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 51/52/31.12

Autor:

Bronisław Tumiłowicz

Data:

18.12.2006

Wątki tematyczne