EN

23.04.2003 Wersja do druku

Nasączeni toksynami

Blaszana klatka. Przez perforację w zardzewiałych ściankach nie­wiele widać. Chyba ktoś siedzi na krześle. Ktoś inny chyba stoi obok. Po chwili rozsuwają się boczne panele. Na krześle siedzi Mężczyzna Młodszy. Sie­dzi, bo jest doń przywiązany. Ma zakneb­lowane usta. Obok stoi Mężczyzna Star­szy. W dłoni trzyma pistolet. Tę sytuację, otwierającą "Toksyny", Krzysztof Bizio powtarza w pięciu epizodach. Zmieniają się tylko pozory: in­ne miejsce, odwrócone role, przestrojo­ny rejestr języka i maniery postaci, gwałt fizyczny zastąpiony szantażem. Każdo­razowo jednak MM i MS nasączeni są toksynami przemocy. I jako tacy są "za­aresztowani" przez scenograficzną me­taforę Marka {#os#702}Brauna{/#}. To klatka wiążą­ca dzikie bestie. W tak ogołoconej przestrzeni szcze­gólne zadanie spada na aktorów: tylko ich kunszt może wykreować szereg fik­cyjnych rzeczywistości. Bronisław {#os#764}Wrocławski{/#} (MS) prowadzi swoje ko­lejne wcielenia

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nasączeni toksynami

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza-Łódź Nr 95

Autor:

Leszek Karczewski

Data:

23.04.2003

Realizacje repertuarowe