EN

27.10.2001 Wersja do druku

Masz coś do mnie?

Szczeciński architekt, wynajmujący pra­cownię w teatrze, przyniósł Annie {#os#4013}Augusty­nowicz{/#} do oceny swe próby dramatyczne. Dyrektorka zawsze była podobnym inicja- tywom życzliwa; na afiszu Malarni - ka­meralnej sceny "Współczesnego"- pojawi­ło się więc nowe i dobrze zapowiadające się nazwisko. Debiutanckie "Porozmawiaj­my o życiu i śmierci Krzysztofa Bizia to skromna i pozbawiona ozdóbek miniatura o współczesnej rodzinie: chutliwej żonce, mężu-krętaczu i cynicznym synku, którzy porozumiewają się przez telefon albo w przelocie warknięciem: "masz coś do mnie?". Scenografka Magdalena {#os#26969}Gajewska{/#} umieściła ich w czymś w rodzaju mon­strualnej membrany - ich środowisku natu­ralnym; musiała się dopiero pojawić ciężka choroba i otrzeźwienie, żeby w finale spo­glądali na dzwoniący telefon z rosnącym nagle przerażeniem. Udany spektakl Toma­sza {#os#25577}Mana{/#}, reżysera i dramatopisarza; świetne, oszczędne i precy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Masz coś do mnie?

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 43

Autor:

js

Data:

27.10.2001

Realizacje repertuarowe