Ci, którzy odwiedzają zakopiański Teatr Witkacego w poszukiwaniu metafizyki i poczucia dziwności istnienia, tym razem mogą być zaskoczeni. Najnowszy spektakl "Czarny punkt" w reżyserii Piotra Łazarkiewicza to raczej teatralna publicystyka, język ulicy, realizm i bardzo aktualna tematyka, którą znamy z codziennej prasy.
Rzecz dzieje się koło ruchliwej szosy, w miejscu oznakowanym czarnym punktem, w którym dochodzi do wielu wypadków, często śmiertelnych. Stacjonują tu dwaj mężczyźni, którzy codziennie od rana do wieczora przy wódce i płytkich rozmowach czyhają na ofiary wypadku, okradając je z wartościowych przedmiotów. W ich sąsiedztwie pracuje tirówka, która sprzedaje miłość napalonym kierowcom, od paralityków bierze podwójną stawkę, ale z sympatii bezpłatnie dogadza swoim sąsiadom na szosie. Pojawia się też policjant, którego mężczyźni opłacają wódką i drobnymi prezentami, a młoda kurewka wykupuje się z problemów szybkim numerkiem z wszechwładnym panem w mundurze. "Czarny punkt" to przerażająca realistyczna opowieść o beznadziei istnienia, o śmierci wszelkich wartości. Stanowiący prawo policjant jest przekupny i bezlitosny, miłość kupuje się za pieniądze, a nadzieją jest śmierć przypadkowych osób. Jedyna świętość - głaz, któr