EN

9.11.2006 Wersja do druku

Czy IV RP potrzebuje Trelińskiego

Słucham płynących z Ameryki zachwytów i jestem dumny jako Polak. Trzeba kiedyś być w Metropolitan Opera, by mieć świadomość jej klasy i rangi. Dziś jest to scena, która zaprasza Trelińskiego. A to sukces równy niemal przyznaniu filmowego Oskara. Panie Ministrze, czy ma Pan tego świadomość? I ile durnych błędów trzeba jeszcze popełnić, by bodaj już nie raczkująca opinia o braku wyobraźni została ostatecznie potwierdzona. Czy Mickiewicza też by Pan dziś wygnał z kraju? - pyta Bogusław Chrabota w swoim Blogu w portalu Wirtualnemedia.pl.

Noc późna, mam blogowe zaległości, więc kilka słów o sukcesie Mariusza Trelińskiego w Ameryce. Sobotnia premiera jego "Madame Butterfly" w Waszyngtońskim Kennedy Center została okrzyknięta wydarzeniem sezonu. Udało mu się nie tylko przenieść na amerykańską scenę widowisko z zachowaniem całej lekkości, rozmachu i uroku, ale zatrudnić do jego obsady pierwszoplanowych artystów światowej sceny operowej. Wystarczy powiedzieć, że orkiestrę prowadził Placido Domingo. Amerykańskich zachwytów, ochów i achów przytaczać nie będę. Stosowne cytaty można przeczytać w gazetach. Treliński ponad wszystko udowodnił, że sztuka o polskim rodowodzie (internetowym baranom tłumaczę od razu, że wiadomo mi, iż Puccini był Włochem) może w świecie zaistnieć, że nie jesteśmy grajdołem skazanym na wtórność, nudę i idiotyzm. Ilu jeszcze urodzonych nad Wisłą to potrafi? Nie wiem, ale tych, których nowojorska Metropolitan Opera kupuje na pniu, należałoby w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Czy IV RP potrzebuje Trelińskiego

Źródło:

Materiał nadesłany

www.wirtualnemedia.pl/blog/

Autor:

Bogusław Chrabota

Data:

09.11.2006

Wątki tematyczne