EN

30.09.2006 Wersja do druku

Nie wierzę w polskie kino

- Niestety z Teatrem Telewizji jest podobna sytuacja, jak z polską kinematografią. Jest on na krzywej opadającej. Polski film cierpi zaś na brak dobrych scenariuszy i dobrego prawa - mówi MACIEJ KOZŁOWSKI, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.

Krzysztof Lubczyński: Aktualnie widzowie telewizyjni oglądają Pana w roli Matejewskiego w serialu "Oficerowie", a Pana najnowsza rola filmowa to instruktor w "Masz na imię Justine" Franco de Peny. Jednak Pana dobra passa zaczęła się 7 lat temu, od "Ogniem i mieczem". Jak doszło do tego, że Jerzy Hoffman właśnie Panu powierzył rolę atamana Krzywonosa w "Ogniem i mieczem"? Maciej Kozłowski: - Jerzego Hoffmana znam od kilkunastu lat. Moim dobrym kolegą jest też Adek Drabiński - współreżyser filmu. Może po prostu jednak zdecydowało to, że jestem dobrym aktorem. Postać Krzywonosa utkwiła mi w pamięci po pierwszej lekturze dzieła Sienkiewicza. Czytałem z nudów tę powieść, jak i całą "Trylogię", mając 12 lat, gdy leżałem złożony grypą "Hongkong", która szalała wtedy w Polsce. Krzywonos jest postacią historyczną, bohaterem narodowym Ukrainy, o którym śpiewa się pieśni. Dzięki panu Adamowi Warchołowi, jednemu z konsultantów "do spraw koza

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie wierzę w polskie kino

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 228/29.09 - Aneks

Autor:

Krzysztof Lubczyński

Data:

30.09.2006