EN

20.09.2006 Wersja do druku

Choroba zwana teatrem

Jest tylko jeden warunek: stuprocentowe szaleństwo. Nie trzeba okazywać zaświadczenia lekarskiego. Przyjmę każdego, kto otwarcie mówi, że jest chory - deklaruje Katarzyna Wińska [na zdjęciu], założycielka warszawskiego teatru osób chorych na schizofrenię Opera Buffa.

Kwadrans do rozpoczęcia próby spektaklu "Odyseja Weinbacha". Katarzyna Wińska rozstawia krzesła, z walizki wyciąga latarkę, termos z kawą. Do sali wchodzi Monika, uśmiech nie znika jej z twarzy. Za Moniką podąża Iljicz Lenin. Kant w spodniach zaprasowany na żyletkę. - Waćpanna taki zwyczaj miała, że ciągle coś notowała. A ja Zyzio na imię mam i tak się przedstawiam, okej? - z podobieństwa do wodza rewolucji Zyzio jest dumny. Piotr wyciąga z futerału instrument dęto-klawiszowy, który nazywa melodią z miękkim ustnikiem. Maciek w grubych szkłach, Maciek erudyta, zapyta jutro, po kilku dniach i po miesiącu też: - My się znamy? Mariola i Wojtek, nim wejdą do środka, wypalą po dwa papierosy. - Kochani, możemy już zacząć? - pyta Wińska. Przepychanka przy krzesłach. Mariola: - Pani Kasiu, ma pani coś do jedzenia? Sny na Statku Szaleńców - To nie są ludzie niepełnosprawni umysłowo. Raczej zbyt sprawni - mówi Katarzyna Wińska. "- Jaka jest gra

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Choroba zwana teatrem

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 38/23.09.06

Autor:

Magdalena Dubrowska

Data:

20.09.2006

Teatry