Tego jeszcze nie wie nikt. Mimo że do premiery został niespełna miesiąc, zjechali ze świata do Łodzi i już pracują na miejscu wszyscy twórcy i realizatorzy, a Krzysztof {#os#5776}Penderecki{/#} oddaje pewnie do czyszczenia smoking. No bo kto może dziś powiedzieć, czy wielotygodniowa praca kilkuset osób, w tym znacznej części niewidzialnych dla widzów, przyniesie sukces czy nie. To jest właśnie magia sztuki: coś się składa do kupy, a coś nie. Tajemnica tkwi w czymś w rodzaju metafizyki, która jeśli jest w spektaklu, zamienia teatr w świątynię. A gdy nie, wyziera nagle ze sceny dość kiepskawy...zakład produkcyjny. Przeszkadzają nam wtedy źle wszyte ekspresy w trykotach tancerek, brzydki beret amanta wyznającego miłość przyciężkawej blondynie, nie dość szybkie zmiany dekoracji. A przecież ci sami ludzie z zaplecza teatralnego szyli kostiumy czy malowali dekoracje do wspaniałego "Fausta" i nieudanej inscenizacyjnie "Aidy". Rzecz w ...dotknięciu r
Tytuł oryginalny
Jak się wywołuje... szok?
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Poranny nr 240