- To jest wspaniała rola, która niesie, dodaje skrzydeł aktorowi, uruchamia w nim wszystkie pokłady poczucia humoru. Wręcz zmusza do czujności, bo wywołuje u publiczności coraz to inne reakcje - WITOLD KOPEĆ o roli Mazurkiewicza w "Żołnierzu królowej Madagaskaru" w lubelskim Teatrze im. Osterwy.
Od jutra [15 września] na deski Teatru im. Osterwy powraca, otwierając nowy sezon, "Żołnierz królowej Madagaskaru" - wodewil Juliana Tuwima z doskonałym Witoldem Kopciem w roli tytułowej [na zdjęciu]. Zbłąkany w sodomie teatralnego światka stolicy prowincjusz Mazurkiewicz zbiera na scenie zasłużone brawa. Małgorzata Gnot: Mówiono przed premierą, że jest Pan na zacnego mecenasa z Radomia za młody i za przystojny, a jednak odniósł Pan sukces. Lubi Pan siebie w tej roli? Witold Kopeć: To jest wspaniała rola, która niesie, dodaje skrzydeł aktorowi, uruchamia w nim wszystkie pokłady poczucia humoru. Wręcz zmusza do czujności, bo wywołuje u publiczności coraz to inne reakcje, jakich w kilkunastu poprzednich spektaklach nie było. I trzeba się do tego natychmiast dostosować. To jest uprawianie sztuki aktorskiej w jej najszlachetniejszej formie. Publiczność odbiera nas wspaniale i jestem szczęśliwy, że te przedstawienia są takie żywe. A postawa wo