- "Woyzeck" to najsmutniejsza sztuka, jaką wystawiałem w życiu, a jednocześnie ma w sobie ogromną czułość - mówi reżyser Piotr Cieplak o premierze w Teatrze Narodowym w rozmowie z Jackiem Cieślakiem w Rzeczpospolitej.
W "Woyzecku" mamy małomiasteczkową atmosferę przepojoną kultem męskości, siły, militaryzmu, przemocy. To sprawia, że nad wrażliwy mężczyzna zasługuje wyłącznie na rolę ofiary, co prowadzi go do morderstwa. Ale co pana zaintrygowało w sztuce Georga Büchnera? - Wszystko się zgadza, ale widzę rzecz szerzej. Zaryzykuję nawet, że "Woyzeck" to dziwny moralitet. Zdumiało mnie, że powstał w 1837 roku, a więc kilka lat po "Dziadach" Mickiewicza. Kontekst inspiruje, bo "Woyzeck" to też romantyczna sztuka, ale świat jest opisany inaczej, po niemiecku. Mamy wręcz zapowiedź grozy ekspresjonizmu. - A jednocześnie powściągliwość i precyzję. Wydawałoby się, że to reportaż z miasteczka, ale w tym małomównym realizmie jest taka siła i wieloznaczność, że wiadomo, iż to pisał poeta i tu właśnie widzę, dość paradoksalnie, zbieżność z "Dziadami". Oto najniżej stojący w hierarchii człowieczej "bidok" w pojedynku z milczącym Niebem. Stawia mu