- Pewne niedostatki można ukryć lub nimi czarować. Teatr to umowność. Ale i ona ma swoje granice - mówi Przemysław Kieliszewski, dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu, który za kilka lat przeniesie się do nowej siedziby.
Marta Kaźmierska: Zespół baletowy zawsze ćwiczy przy lustrach na korytarzu? Przemysław Kieliszewski: - Zawsze, bo to jednocześnie nasza sala baletowa. Gdy inny zespół ma przerwę, a balet ćwiczy, do bufetu trzeba wchodzić przez zaplecze. Wszyscy już przywykliśmy do tego. Aktorzy przemykają też korytarzem dla widowni na scenę podczas spektakli. - Staramy się jednak, by byli "niewidzialni". Przy wejściu do teatru wisi specjalna kotara, żeby mogli "bezkolizyjnie" przejść z garderób, obok kas i spotkać się z widzami dopiero na scenie. Ale mimo komplikacji, które występują, panuje u nas dobra, rodzinna atmosfera. Na tak małej powierzchni wszyscy są blisko siebie. Czasem boję się, by ta bliskość się nie rozproszyła, gdy przeniesiemy się do większych przestrzeni. Przenosiny to perspektywa ilu lat? - Czterech lub pięciu. Na początku października zastępca prezydenta Poznania, Jędrzej Solarski, podpisał umowę z architektem. Ten ma rok i trzy