EN

24.12.2019 Wersja do druku

Okazuje się, że to modlitwa była

- Nie mam wobec Kościoła oczekiwań - o swojej prywatnej rozmowie z Panem B. opowiada Jerzy Stuhr, aktor i reżyser.

Chodzi pan do kościoła tylko w poniedziałki? - Byle nie w niedzielę. Wolę chodzić w tygodniu, bo wtedy kościół jest pusty. Dlaczego woli pan pusty kościół? - W takim najlepiej potrafię się skupić. Na sobie, na architekturze tego miejsca, na jego zabytkach. Poza tym jak jestem w pełnym kościele, to wszyscy się na mnie gapią. I komentują, a szczególnie jak jestem na wsi: nie poszedł do spowiedzi, do komunii, pewnie dużo grzechów, wiadomo, artyści. Nie lubię być pod pręgierzem spojrzeń akurat w tym miejscu, wystarczy, że co wieczór jestem pod pręgierzem spojrzeń widowni w teatrze. Dlatego chodzę sobie do pustego kościoła i wtedy czuję więź z Bogiem. Niedawno opowiadałem ks. Andrzejowi Lutrowi, z którym wspólnie napisaliśmy książkę ("Myśmy się uodpornili. Rozmowy o dojrzałości" - red.), że w czasie choroby wyznaczałem sobie trasy, które muszę przejść, i zawsze była to trasa do kościoła. Dochodziłem tam zasapany, siadałem w pustej

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Okazuje się, że to modlitwa była

Źródło:

Materiał nadesłany

Wprost nr 51/16-26.12