"Wy dzbany. Wy alko- i pracoholicy. Wy nieogary. Wy marionetki tańczące na sznurze własnej głupoty. Wy żabkojady. Wy katole, wy jaskiniowcy z Ciemnej Góry". Co jeszcze Peter Handke mógłby powiedzieć Polakom? - pisze Janusz Rudnicki w Gazecie Wyborczej.
W Paryżu korzystamy, proszę wycieczki, z kolei regionalnej. Proszę podążać za mną, trzymam w górze parasol, złożony, bo nie pada. Oto dworzec główny, kierujemy się na peron, z którego odjeżdża pociąg do Wersalu. Wysiadamy jednak wcześniej, około pół godziny i jesteśmy w miejscowości Chaville. Na stacji nikogo, kasy też zamknięte, coś jak przystanek Małe Nigdzie. Teraz około pięciu minut piechotą. Mała alejka, na jej końcu nieco oddalony od ulicy dom, to tu. Ten, który siedzi z nogami na stole, to on. Prawie trzydzieści lat tutaj, wyjeżdżając na dłużej lub krócej. Peter Handke. Dla pieniędzy i kobiet Nie ma kobiet, odeszły, nie ma córki, dorosła, odeszła. Własne dzieci, kiedy dorosną, obojętnieją, stają się obce, nawet one. To "świństwo", mówi w jednym z wywiadów, że tak właśnie jest. Bo tak jest. Mało, to powinno boleć, a nie boli, to jest boli, ale dlatego, że nie boli. Mówi, że Ibsen napisałby o tym dobrą sztukę