EN

26.11.2019 Wersja do druku

Zatrute owoce #MeToo

#MeToo podsuwa wygodne uzasadnienie niepowodzeń. Teraz aktorki, recytatorki czy modelki uznać mogą, że ich porażka jest efektem niezgody na erotyczne awanse czy wręcz "molestowanie" bez względu na to, jak wyglądało to rzeczywiście - pisze Bronisław Wildstein w tygodniku Sieci.

Pisałem już w tym miejscu o ponurych konsekwencjach akcji #MeToo. Kampania ta miała przeciwdziałać nadużywaniu przez mężczyzn dominującej pozycji w show-biznesie, a stała się seansem hipokryzji, ekshibicjonizmu i niszczenia adwersarzy. Oto kolejne przykłady. Francuska modelka i aktorka przypomniała sobie, że czterdzieści kilka lat temu zgwałcił ją Roman Polański. Sam opis tych wydarzeń ze strony domniemanej poszkodowanej budzi co najmniej wątpliwości. Miała nie znać reżysera i umówić się z nim wraz z przyjaciółmi w miejscu publicznym. W tym celu samotnie w nocy przyszła do willi Polańskiego, który miał otworzyć jej nagi, wciągnąć do wewnątrz i zgwałcić. Mniejsza o niekonsekwencje. Ważne, że potrzebowała ponad 40 lat, żeby przypomnieć sobie o sprawie. Ośmieliła ją, zgodnie z jej własnymi słowami, akcja #MeToo. Ośmieliła również inne "ofiary" Polańskiego, które przypominają sobie jeszcze starsze ekscesy. Czy fakt, że zgłasza je

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zatrute owoce #MeToo

Źródło:

Materiał nadesłany

Sieci nr 47/25-11/01-12-19

Autor:

Bronisław Wildstein

Data:

26.11.2019

Wątki tematyczne