EN

22.11.2019 Wersja do druku

Sebastian Banaszczyk: Czasem grywam amantów, ale to nie jest moje ukochane zadanie aktorskie

- Grywam czasem tzw. amantów w repertuarze dla młodzieży. Ale dla starszej publiczności na szczęście zdarza się to rzadziej. To nie jest moje ukochane zadanie aktorskie. Wolę bardziej skomplikowane role, mroczniejsze charaktery - rozmowa z Sebastianem Banaszczykiem, aktorem Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie.

ZUZANNA SULIGA: Pochodzi pan ze Świdnicy. Tam pojawiły się marzenia o aktorstwie? SEBASTIAN BANASZCZYK: Tak. Kiedy byłem w trzeciej klasie liceum, polonistka wymyśliła, że nasza szkoła zorganizuje przegląd teatralny. Z tej okazji z kolegami, niezależnie od jakiegokolwiek nauczyciela, przygotowaliśmy jednoaktówkę Alfreda Jarry'ego. I tak dopadł mnie wirus. Było to przedstawienie zdominowane rozwibrowaną wyobraźnią jego twórców. Spodobało się, dostaliśmy dobrą energię zwrotną, a ja sam poczułem się nieźle na scenie. Wtedy jeszcze nie chciałem zostać aktorem, lecz tak "ogólnie" artystą. Scena wydawała się najprostszą opcją. Aby przygotować pracę malarską czy utwór muzyczny, trzeba zdobywać nowe umiejętności techniczne. My musieliśmy do naszej inscenizacji... ukraść tylko na dwa dni śmietnik. Potem go oddaliśmy. Wirus się rozprzestrzenił? - Za rok zrobiliśmy kolejne przedstawienie. "Ubu król". To była ostatnia klasa liceum. Stanął

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sebastian Banaszczyk: Czasem grywam amantów, ale to nie jest moje ukochane zadanie aktorskie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Częstochowa nr 272

Data:

22.11.2019